Rak to punkt wyjścia do opowieści o opresyjnej kulturze. Rozmowa z Karolem Radziszewskim

23.07.2021

Rozmawiamy z Karolem Radziszewskim, kostiumografem i scenografem „Onko” w reż. Weroniki Szczawińskiej. Artysta opowiada o tym, czym inspirował się pracując nad spektaklem oraz skąd pomysł na rozwiązania, które wyglądać mogą na mocno odbiegające od tematyki przedstawienia.

fot. Monika Stolarska

Na pierwszy rzut oka scenografia tego spektaklu i kostium Sebastiana Pawlaka sprawiają wrażenie kompletnie oderwanych od tematyki, frapują i zastanawiają. Czym się Pan inspirował?

Z jednej strony inspiracją była klasyczna awangarda, szczególnie krakowski teatr „Cricot 2” Tadeusza Kantora i Marii Jaremy, a z drugiej konwencja teatrów dziecięcych. Paradoksalnie te dwa różne porządki mocno się ze sobą przeplatają. Chodzi o pewną prostotę i umiejętność wyczarowywania „czegoś z niczego”. Zresztą „Cricot” to anagram wyrażenia „to cyrk”. Interesowała mnie też „analogowość” takiego prostego „teatrzyku”, jego najbardziej podstawowa i bezpośrednia forma.

W spektaklu nie ma nawet śladu rzeczywistości szpitalnej w warstwie wizualnej. Dlaczego?

Założyliśmy to już sobie na samym początku pracy. Razem z Weroniką próbowaliśmy stworzyć nową formę dla opowiedzenia jej doświadczeń i do wprowadzenia tematu choroby nowotworowej w teatrze. Ale nie zawężając tego do chorowania i leczenia, a tym bardziej nie do stereotypowych ujęć i skojarzeń jakie nam serwują media. Rak to raczej punkt wyjścia do opowieści o relacjach społecznych i naszej opresyjnej kulturze.

Na ile mocno wpłynęła na wybór scenografii i kostiumów forma przedstawienia, a na ile mocno zadecydowała tematyka?

Spektakl jest pomyślany jako stand-up, a może raczej dziwaczny kabaret, „teatrzyk”, „szoł”. I ta formuła w naturalny sposób podyktowała przestrzeń.

Czy współpraca z teatrem to dla Pana doświadczenie uzupełniające, ciekawe, ale jednak dodatkowe, czy chciałby Pan w teatrze robić jednak więcej?

To moja druga praca w teatrze i obie realizacje są odpowiedzią na zaproszenie Weroniki Szczawińskiej. Wchodząc do teatru nie zamieniam się nagle w typowego „pana scenografa”, a staram się raczej trzymać podobnych metod pracy i podejścia, jak przy innych swoich projektach artystycznych: czy to filmowych, malarskich, czy interdyscyplinarnych. W pracy z Weroniką takie konceptualne podejście sprawdza się świetnie. Czy zawitam do teatru jeszcze raz? To będzie zależeć od konkretnego zaproszenia, na pewno jest to inspirujące doświadczenie.

Zachęcamy również do przeczytania rozmowy z dramaturgiem „Okno”, Piotrem Wawerem jr.