Jak mówić o chorobie i śmierci? Piotr Wawer jr. o spektaklu „Onko”

Rozmawiamy z Piotrem Wawerem jr, dramaturgiem spektaklu „Onko”, o tym jak choroba jego partnerki, Weroniki Szczawińskiej, reżyserki owego dramatu, stała się dla ich obojga doświadczeniem klasowym. Poruszamy też kwestię tego, jakie mechanizmy radzenia sobie ze strachem przyjęli oraz jak wspólnie przeżywany, codzienny lęk o życie przenieść na deski teatru.

fot. Monika Stolarska

„Zdrowy chorego nie zrozumie”. W kontekście pracy nad spektaklem sytuacja, do której odnoszą się te słowa, była obciążeniem czy jakąś wartością dodaną dla Pana?

Oczywiście nie wszystko, co przeżywa pacjentka onkologiczna, da się zrozumieć nie przechodząc samemu tego procesu. Wszyscy wiemy, co to jest ból, czy co to są np. mdłości, ale jeśli nasze ciało nie przeszło procesu operacji, czy chemioterapii to pewne rzeczy możemy sobie tylko wyobrażać. Łatwiejsze do zrozumienia są pewnie te dwie podstawowe rzeczy, które składają się na doświadczenie chorowania na raka – niepewność i strach przed śmiercią. Zdarzyło mi się bać o swoje życie, ale nigdy w tak długiej perspektywie czasowej. Wiem, jak to jest bać się, że umrę przez kilka chwil. Mogę sobie tylko wyobrażać, jak to jest żyć w tej obawie na przestrzeni miesięcy i lat. Nie wiem na ile to podobne, a na ile różne od mojego doświadczenia — wielomiesięcznego lęku, że umrze najbliższa mi osoba.

W naszym spektaklu skupiamy się przede wszystkim na doświadczeniu Weroniki – pacjentki, chorej. Ale jej doświadczenie z pewnością jest też zabarwione moim — partnera osoby z nowotworem. Zbyt dużo czasu spędzamy ze sobą w życiu i pracy, żeby było inaczej.

Jak Pan rozumie obecność elementów standupowych w tym spektaklu? Zdaje się, że te momenty są na bieżąco dekonstruuowane.

Fakt, że w spektaklu zdecydowaliśmy się używać elementów standupu i innych “niepoważnych” form performatywnych odzwierciedla nasze osobiste doświadczenie – szybko zdaliśmy sobie sprawę, że dla własnego dobrostanu, musimy, po pierwsze, mówić o chorobie otwarcie, po drugie, pozwalać sobie na jak najwięcej czarnego humoru, niestosownych żartów itd. To po prostu pomaga funkcjonować w strachu przez dłuższy czas. Ale to też pozwala analizować swoją sytuację, wyciągać z niej wnioski. Kiedy nie pozwalasz narzucić sobie tabu mówienia o chorobie i potencjalnej śmierci, jesteś w stanie więcej z tego doświadczenia zrozumieć.

fot. Monika Stolarska

Jak Pana spojrzenie jako osoby będącej tak blisko osoby zmagającej się z chorobą nowotworową wpłynęło na ten spektakl?

Pewnie podobnie, jak moje doświadczenie i moja osobowość wpłynęły na to, jak przeżywaliśmy czas diagnozy i leczenia. Ja potrzebuję humoru, często humoru bazującego na mówieniu tego, czego mówić “nie wolno”, aby radzić sobie w takich sytuacjach. Całe szczęście okazało się, że Weronice też to pomaga. Więc moje spojrzenie miało, prawdopodobnie, największy wpływ na wybór komediowej formy spektaklu.

Dla Weroniki Szczawińskiej ten spektakl jest także o tym, czego dowiadujemy się o świecie z powodu raka. Czego Pan się dowiedział?

Dowiedziałem się, że jeśli przydarzy ci się zachorować na raka, to twoje doświadczenie, a także twoje szanse na przeżycie będą zależały np. od tego, czy urodziłaś się na wsi, czy może w małym albo dużym mieście. Od tego, czy zarabiasz 7000 zł miesięcznie na etacie, czy może np. 2200 zł na umowie o dzieło. Od tego, czy masz w rodzinie lub wśród znajomych jakąś lekarkę. Od tego, czy jesteś pewna siebie i wygadana, czy może introwertyczna. Od tego ile masz oszczędności na koncie albo od tego, czy ktoś w twojej rodzinie może sobie pozwolić, żeby wesprzeć cię kilkunastoma czy kilkudziesięcioma tysiącami złotych. Od tego, na jakiego trafisz lekarza i jak bardzo partnersko będziesz umieć z nim rozmawiać. Albo np. od tego, czy mówisz po angielsku. To nie jest wielkie odkrycie, że nasza publiczna, powszechna służba zdrowia nie jest często taka znowu publiczna ani powszechna. Ale wiedzieć to teoretycznie a przeżyć osobiście to dwie różne rzeczy. Dowiedziałem się, w jakich aspektach życia jesteśmy z Weroniką bardzo uprzywilejowani a w jakich wyjątkowo prekarni.