Czy przebaczenie jest możliwe? Rozmowa z autorką instalacji „Śniłem, śniłem”

Rozmawiamy z Kamilė Gudmonaitė, autorką instalacji „I Dreamt I Dreamt / Śniłem Śniłem”, którą będzie można zobaczyć w TR Warszawa już w najbliższą sobotę i niedzielę o godz. 17:00.

Myślisz, że brak obrazu, ciemność tej instalacji, sprawi, że historie, które słyszymy, będziemy odbierać bardziej intensywnie?

Tak, to naczelna zasada tego performance’u. Choć jest kilka powodów, dla których zdecydowałam się na rozwiązanie absolutnej ciemności. Kiedy zaczęłam myśleć o tej instalacji to brak światła, mrok przyszły do mnie jako pierwsze. Rozmawiając z więźniami w zakładzie karnym, czułam się, jakbym fedrowała, kopała coraz bardziej w głąb. Poza tym więzienie to taka przestrzeń zawieszenia, bez wyjścia i wejścia, bez żadnej odpowiedzi. Więźniowie, siedząc w swoich celach, na siedmiu metrach kwadratowych, patrzą w ścianę i na tej ścianie zaczynają w końcu widzieć różne obrazy podyktowane przez wyobraźnię, takie „więzienne kino”. W ciemności działa podobny mechanizm, też po długim czasie przebywania w niej zaczynasz widzieć różne rzeczy. Zastanawiam się, czy w ogóle istnieje taka czysta, niezapełniona niczym ciemność. W niektórych kulturach istnieje rytuał przejścia, tajemnej nauki, który czyni z osoby biorącej w niej udział kogoś wyjątkowego. Polega na przebywaniu w ciemności przez kilka dni, nawet tygodni. Po tym doświadczeniu takie osoby pełnią funkcje szamana albo uzdrowiciela społeczności.

Jak wyglądały Twoje rozmowy z osadzonymi oraz z rodzinami ich ofiar? To musiało być wyczerpujące także dla Ciebie.

Po roku bycia blisko osadzonych zaczęłam z nimi empatyzować, można powiedzieć, że z niektórymi się zaprzyjaźniłam. Kiedy zaczęłam spotykać się z ofiarami, oczywiście, sytuacja stawała się coraz trudniejsza. Zaczęłam rozumieć, jak wiele niewysłowionego bólu krąży między nami. Jak wiele jest pomiędzy ludźmi sytuacji właściwie nierozwiązywalnych, że są pytania, które już na zawsze pozostaną bez odpowiedzi, a sam proces wybaczania zdaje się nieskończenie pokomplikowany. Już nie mówiąc o tym, czy ono samo w sobie jest możliwe. Ale wszystkie te pytania, wątpliwości mają swoje miejsce w tym projekcie.

Skąd pomysł na taki projekt?

Kilka lat temu brałam udział w koncercie zorganizowanym dla więźniów. Oprócz muzyki zaprezentowaliśmy także spektakl „Tymon Ateńczyk” Szekspira. Publika składała się wyłącznie z osadzonych. Po kilku takich występach zdarzało nam się z niektórymi z więźniów porozmawiać. Jeden z nich był szczególnie zainteresowany tematami wybitnie szekspirowskimi, a więc winą, karą, przeznaczeniem i losem. Miał na sobie oznaczenie z napisem „skazany na dożywocie”. Uruchomiło się coś we mnie, przestraszyłam się, nasza rozmowa zaczęła przybierać inny obrót. Zdałam sobie sprawę ile mam uprzedzeń i jak one rzutują na osobę, z którą rozmawiam, jaki mają wpływ na to, o czym zaczynamy rozmawiać. Zaczęłam się zastanawiać, czy jest jakiś sposób, żeby te uprzedzenia w sobie przełamać i spróbować się otworzyć na tę sytuację i również na siebie, na to, co mam w środku, a czego się boję. Więzienie na Łukiszkach zostało wybudowane w 1907 roku i znajduje się w samym centrum Wilna. Wszyscy chcą omijać to miejsce, ale ze względu na położenie nie jest to możliwe. To trochę taka podświadomość naszego miasta. Czarna dziura, której nikt nie chce, ale jest w każdym z nas. Więzienie ostatecznie zostało zamknięte, warunki były w nim okropne, a więźniowie odbywają teraz wyroki w innych zakładach karnych rozsianych po kraju.

Czy jest jakaś historia, którą usłyszałaś, a która została z Tobą na dłużej?

Jeden z osadzonych opowiedział mi, co robił kilka chwil przez popełnieniem morderstwa. Ta historia jest ze mną cały czas. Siedział w barze, pił jedno piwo za drugim. Obok niego, na stoliku barowym, leżał jego telefon. Bardzo chciał wziąć go do ręki i zadzwonić do kogoś bliskiego i w końcu powiedzieć: „masz rację, potrzebuję pomocy”. Nie zrobił tego. Tego samego wieczoru wyszedł na ulicę i zamordował dwie osoby. Powiedział, że wie, że gdyby w tamtym momencie, w tej chwili przyznał się do tego, że cierpi i sobie nie radzi, nie zrobiłby tego. Myślę, że jeśli człowiek potrafi się sam przed sobą przyznać, w jakim momencie życia jest i co czuje, to jest szansa, że uratuje życie swoje i innych.

Przeczytaj więcej o projekcie „I Dreamt I Dreamt/ Śniłem Śniłem”.