Miasto kobiet nie istnieje. Rozmowa z Emmą Hütt

03.10.2023

Rozmawiamy z Emma Hütt, reżyserką najnowszej premiery TR Warszawa, o tym czym według niej jest tytułowe Miasto kobiet. Na premierę spektaklu zapraszamy już 20 października.

Przeczytaj całą rozmowę

Skąd wziął się pomysł, by sięgnąć po tekst napisany w średniowieczu?

Moja przyjaciółka i dramaturżka, Leonie Hahn, wskazała mi film Felliniego jako potencjalną inspirację. Potem dowiedziałam się, że jest on oparty na dziele Krystyny de Pizan. Kiedy zaczęłam czytać książkę Pisan, uderzyło mnie, że od 600 lat mówimy o tym samym – zrozumiałam, że chce dalej nad tym pracować.

Jakimi innymi dziełami kultury i popkultury inspirowałaś się podczas pracy nad spektaklem?

Zawsze konsumuję dużo różnych treści podczas pracy. Były to filmy na Instagramie lub horrory, takie jak „Pearl”. Przez większość czasu natrafiałam na dziwne rzeczy na YouTube, które zostały ze mną, jak np. zebrana przez kogoś playlista 250 filmów płaczących nastolatek. Chciałam też spróbować czegoś z growlingiem, czyli techniką śpiewu wywodzącą się z heavy metalu. Uwielbiam również bajki i wszelkie formy mitów, a na potrzeby spektaklu sięgnęłam do tradycyjnych polskich bajek. Przeczytałam prawie cały Stary Testament, do tego biografię Krystyny de Pizan oraz „Narodziny wszystkiego’ Davida Graebera i Davida Wengrowa. Zawsze towarzyszy mi też Virginie Despentes. Współpracownicy z TR Warszawa wskazali mi takie polskie materiały, jak klasyczny film „Seksmisja”, „Matka Joanna od Aniołów” oraz inne testy kultury, jak książka „Wyspa kobiet” autorstwa Lauren Groff. To były ciekawe odniesienia, o których sama bym nie pomyślała.

Co sprawia, że miasto jest Miastem Kobiet?

Dla mnie piękno Miasta kobiet polega na tym, że owo Miasto nie istnieje. Pozostaje fantazją – miejscem, do którego tęsknimy lub koszmarem. Nawet w ramach naszego zespołu twórczego mamy bardzo odmienne perspektywy – jesteśmy w procesie poszukiwania odpowiedzi na to pytanie. Dla Krystyny de Pizan Miasto kobiet to metafora, coś, co dzieje się w głowie, jest raczej uświadomieniem sobie czegoś. Raczej walką z własnymi demonami i kwestionowaniem tego, czego nas nauczono.

fot Lucia Jost

O spektaklu

Krystyna de Pizan napisała „Księgę o Mieście Pań” w 1405 roku i jako pierwsza z taką mocą zakwestionowała obraz świata konstruowany i zdominowany przez mężczyzn oraz dała kobietom ich herstorię – dekonstruując stereotypy na temat kobiet i opierając się na przykładach postaci historycznych. Nawoływała również do stworzenia fikcyjnego, utopijnego miasta, budując je za pomocą języka i narzędzi do walki o samostanowienie kobiet.

Reżyserka wraz z zespołem uruchamiają w spektaklu figurę autorki, która siedzi w domu i
wyobraża sobie trzy boginie ukazujące jej drogę do świata, który nie dąży do niszczenia innych. Wyobraża sobie budowanie twierdzy, w której będą bezpieczne. Kto może zbudować takie miejsce i dla kogo? Jak nie wpaść w te same pułapki, w które wpada patriarchat? Czekać na kolejną rewolucję? Szukać przyjemności w próbach przetrwania? Odwrót czy walka? Zależy nam, by sprawdzić co innego chcemy i możemy opowiedzieć.