15.11.2023
Anna Rochowska, dyrektorka TR Warszawa, udzieliła wywiadu Katarzynie Pawlickiej, w którym opowiada o zmianach, jakie wprowadza w instytucji od czasu objęcia stanowiska dyrektorki. Poniżej fragment wywiadu, zachęcamy do przeczytania całości na stronie Miesięcznika Znak.
Przeczytaj fragment rozmowy
Stanowisko dyrektorki TR Warszawa obejmuje Pani, gdy w polskim teatrze wieje wiatr zmian związany z działaniami antyprzemocowymi, walką z mobbingiem i źle rozumianą hierarchicznością. Co ważne, walka ta przestaje być wyłącznie deklaracją. Zmieniają się układy sił i modele zarządzania, sprawcy zaczynają ponosić konsekwencje.
Potrzeba troski i relacji partnerskiej w zespole, widoczna w całym świecie artystycznym, jest fundamentalną kwestią w naszym programie i podstawą myślenia o pracy. Z TR Warszawa związana jestem od 1996 r. z roczną przerwą, gdy w 2022 r. odeszłam, jak się okazało, na krótko, do Instytutu Teatralnego.
Koncentracja na potrzebie oczyszczenia relacji i komforcie pracy wynika z moich wieloletnich obserwacji. Zwłaszcza że zdarzały się momenty, gdy poczucie bezpieczeństwa było poważnie zachwiane. Obserwowaliśmy wówczas, jak destrukcyjne jest to zjawisko zarówno dla jednostek, jak i dla zespołu jako całości.
TR Warszawa pozostaje oczywiście teatrem artystycznym i repertuarowym, natomiast szalenie istotne jest dla nas, aby wypracować metody, które pozwolą nam działać twórczo, nie nadszarpując dobrostanu artystów i całego zespołu.
Startując w konkursie na stanowisko dyrektora teatru TR Warszawa, otrzymała Pani pełne poparcie zespołu. Jak duże znaczenie miał dla Pani ten akt zaufania?
Powiedziałabym, że formujące. Z wykształcenia i zawodu wykonywanego do tej pory jestem pedagożką teatru. Świetnie czuję się w pracy z ludźmi, z grupami. Natomiast dyrektorką nigdy nie byłam i gdyby nie poczucie misji, przekonanie, że „jeśli nie my, to kto”, że trzeba wziąć sprawy w swoje ręce i próbować naprawiać to, co się zepsuło, a nie czekać, aż doszczętnie się rozpadnie, pewnie zabrakłoby mi odwagi. Wsparcie zespołu i przede wszystkim potwierdzenie, że oni też tego chcą, było chyba najistotniejszym elementem. Myślę, że bez niego nie wystartowałabym w konkursie.
Dużo w tych działaniach wspólnotowości, co łączy się z Pani deklaracją, że chcieliby się Państwo zasobami TR‐u dzielić z innymi.
O dzieleniu się myślę bardzo szeroko. Jedną z jego form jest projekt Debiut TR, w ramach którego raz w roku dajemy młodej reżyserce czy młodemu reżyserowi możliwość pracy z doświadczonym zespołem. Aktorzy dzielą się swoim kunsztem, a my na zapleczu pokazujemy nasze know‐how, otaczamy opieką debiutującego twórcę, żeby miał możliwość pracy w jak najlepszych warunkach, mógł się jak najpełniej rozwinąć.
Chcemy też dzielić się innym, niehierarchicznym modelem zarządzania, który oczywiście najpierw sami musimy wypracować i doszlifować. Szczególnie bliska jest mi koncepcja służebnej roli lidera – zarządzania nie przez władzę, a oddawanie odpowiedzialności i pilnowanie dobrostanu zespołu. Szalenie trudna sztuka, ale w pewnym stopniu uczyłam się jej przez lata jako pedagożka teatru, dbając o poczucie bezpieczeństwa małych grup na przestrzeni kilku miesięcy. Teraz zmienia się skala, ale mam nadzieję, że jej rozmiar nie przeszkodzi nam w wypracowaniu dobrych praktyk, a następnie przekazywaniu ich dalej.